Dlaczego nie używa Pani lego Brickit?

Czasem nie tylko dzieci, ale i rodzice potrafią nas zaskoczyć. Pewnego razu po zajęciach angielskiego w przedszkolu z wykorzystaniem lego usłyszałam pytanie od jednej mamy „Dlaczego nie używa Pani Brickit?”. Przyznam, że pierwszy raz słyszałam tę nazwę, ale postanowiłam się dokształcić. Dzisiaj postaram się odpowiedzieć na pytanie, czym jest aplikacja Brickit oraz czy moim zdaniem może pomóc na lekcji angielskiego?
Zabawa lego kontra Brickit
Brickit to aplikacja, która z założenia ma ułatwić nam budowanie z klocków lego. W dużym skrócie gdy chcemy ułożyć coś z klocków lego, to robimy telefonem zdjęcie kloców. Aplikacja skanuje zdjęcie i przedstawia propozycję figurek lub konstrukcji do złożenia. Dzięki czemu możemy łatwo i szybko zdecydować z dziećmi, co budujemy. Przyznam, że sama koncepcja spodobała mi się. Muszę jednak przyznać, że w dzieciństwie bawiłam się klockami lego inaczej. Prawdopodobnie wynikało to z faktu, że jestem młodszą siostrą i nigdy nie dostałam zestawu do złożenia. W pewien sposób ”odziedziczyłam” karton kloców lego i z tego nie budowałam według wzoru. Nie wiedziałam, co mogę złożyć, dlatego wydaje mi się, że moje konstrukcje z tamtych czasów były bardziej kreatywne. Niejednokrotnie połączone jeszcze z klockami duplo i drewnianymi klockami. Postanowiłam jednak nie skreślać aplikacji Brickit i przetestować ją najpierw w domu, a następnie w przedszkolu.

Brickit dla rodzica
Testowanie aplikacji zaczęłam od kontrolowanych warunków domowych. W pierwszej kolejności wyszorowałam porządnie wszystkie klocki. Ci, którzy na co dzień mają do czynienia z klockami lego, wiedzą, jak mimo sprzątania kurz i inny brud lubi wchodzić we wszystkie zakamarki między wypustkami z napisem lego. Upewniłam się, że wszystkie klocki, którym chcę zrobić zdjęcie są lego, a nie na przykład lego. Wybrałam biały stół do zdjęcia, a następnie podążałam za kolejnymi krokami z instrukcji, by zrobić dobre zdjęcie. Niestety nie udało się za pierwszym razem. Przy kolejnych próbach aplikacja na zdjęciu widziała 64 klocki i znalazła 29 pomysłów na konstrukcje. Niektóre z propozycji były całkiem ciekawe, jak na przykład pingwin czy samolot. Większość jednak nie przedstawiała się zbyt spektakularnie, ale nie szkodzi. Spróbowałam ułożyć 3 propozycje. Muszę pochwalić, że fajnie, że aplikacja pokazuje, jak krok po kroku złożyć daną figurkę oraz gdzie są klocki potrzebne do danego kroku. Niestety nie obyło się bez fakapu, ponieważ kilka klocków zostało przez aplikację błędnie odczytanych. Nie mogą znaleźć potrzebnego elementu skorzystałam z podpowiedzi, gdzie jest na zdjęciu. Okazało się, że aplikacja zeskanowała ten klocek. Nie była to jednak tragedia w moim przypadku, ponieważ za każdym razem znalazłam jakiś inny klocek, którym zastąpiłam ten potrzebny. Finalnie jako rodzic byłabym zadowolona z aplikacji, ponieważ ułatwia ona wspólne budowanie, jednak jako nauczyciel napotkałam kilka problemów.

Brickit dla nauczyciela
Tak jak wyżej wspomniałam jest szereg powodów, dlaczego testowałam aplikację Brickit tylko w domu, a nie w przedszkolu. W kontrolowanych warunkach jest łatwiej.
- Pierwsza wada to niestety cena. Aplikacja niestety nie jest darmowa, kosztuje 180 zł rocznie lub 15 zł miesięcznie. Może to nie są duże pieniądze, ale to nie jedyny koszt dla przedszkola. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że wszystkie skanowane klocki muszą być lego. Niestety nie zawsze mamy dostęp do tych oryginalnych klocków, a podczas dziecięcych zabaw mieszają się one często z innymi markami. Dla niezdecydowanych jest też oferta darmowych 7 dni, z której osobiście skorzystałam.
- Znalezienie dobrego tła też nie jest proste. Najlepiej, by było jednolite, dywan odpada, może być stół. Załóżmy, że złożymy nawet kilka stołów, to przez to, że musimy wykonać zdjęcie od góry potrzebujemy co najmniej drabiny, by zrobić dobre zdjęcie.
- Szybkość i poprawność działania aplikacji może spowodować w dwudziestoparoosobowej grupie dzieci chaos. Skanowanie klocków może się nie udać za pierwszym razem. Widzimy kręcące się kółeczko w aplikacji, a w tym samym czasie kręcą się nad nami przedszkolaki. Niestety od aplikacji, których używam w przedszkolu oczekuję, że będą działać szybko lub chociaż bezbłędnie. Inaczej wprowadza to niepotrzebny chaos na zajęciach.
- Ilość klocków i ilość dzieci ma znaczenie. Nie byłam jeszcze w takim przedszkolu, w którym byłoby na tyle dużo klocków, by starczyło dla całej grupy przedszkolnej. Mimo, że pracuję czasem w mniejszych piętnastoosobowych grupach, to wciąż za dużo, by wszystkie dzieci na raz mogły być przy klockach i układać wzór z aplikacji. Oczywiście z tym problemem można spróbować sobie poradzić. Jeśli mamy na przykład możliwość pracy indywidualnej albo spróbować podzielić dzieci na pary, jednak biorąc pod uwagę inne przeszkody nie zdecydowałam się z tą przeciwnością walczyć.
- Trudniej zaplanować zajęcia i potrzebne słownictwo. Ostatni punkt to taki trochę minus, a trochę plus. Jeśli nie wiemy, jakie klocki są do dyspozycji w przedszkolu, to nie wiemy tym bardziej, co z nich ułożymy i czy w ogóle coś ułożymy? Wiedząc, że nie zawsze aplikacja skanuje poprawnie, musimy się liczyć z tym, że zamiast mówić po angielsku większość czasu spędzimy na szukaniu tego jednego klocka. Przy zbyt wielu niewiadomych, ani dzieci ani my nie będziemy się czuć komfortowo na takich zajęciach, a co dopiero mówić o rozwoju językowym. Fajnie jest wprowadzić na lekcję trochę spontaniczności, dzięki czemu ten angielski może być bardziej żywy. Jednak w tym wypadku wydaje mi się, że to niestety przerost formy nad treścią. W całej tej zabawie z aplikacją Brickit możemy zapomnieć, że przecież mieliśmy uczyć angielskiego.

Lego na lekcji angielskiego
Na koniec coś pozytywnego, abyście nie myśleli, że jestem „haterem” klocków lego. Przeciwnie, uwielbiam te klocki i czasem wplatam je na zajęcia angielskiego lub niemieckiego. Na przykład lubię wykorzystać moje prywatne klocki przygotowane pod konkretny temat. Jak chociażby lekcja o kształtach. Wcześniej przygotowuję sobie płytki o różnych kształtach jak na zdjęciu. Następnie zamiast używać fiszek do prezentowania trójkąta czy kwadratu pokazuję odpowiednie klocki. Te rozwiązanie ma jeszcze miły aspekt sensoryczny. Siedząc na dywanie wszystkie dzieci podają sobie płytkę z trójkątem i dotykając go powtarzają „triangle”. Oczywiście nie kończę na tym, bo chociażby schowanie płytek do woreczka i zgadywaniu po samym kształcie, co to może być również przynosi wiele radości i utrwala słownictwo.
